sobota, 29 grudnia 2012

Michał Szczepaniak: Odbudować renomę klubu



Michał Szczepaniak: Odbudować renomę klubu
Fot. Wojciech Tarchalski
- Chciałbym w końcu pojechać cały rok na równym poziomie. Celem jest robić dobry wynik, bez wpadek. Nie może być tak, że w jednych zawodach zdobywa się 14 punktów, a w kolejnych 4. Nie o to chodzi w żużlu, chodzi o to by być stabilnym – mówi w obszernym wywiadzie dla naszego portalu, Michał Szczepaniak. Wychowanek Iskry Ostrów wraca w rodzinne strony po sześciu latach przerwy i chce dołożyć swoją cegiełkę do odbudowy ostrowskiego żużla na dobrym poziomie.

Wraca Pan do Ostrowa Wielkopolskiego po sześciu latach przerwy. Co zadecydowało o przeprowadzce w rodzinne strony?
Powodów było kilka. Trudno wyszczególnić jeden. Plusem jest to, że będę w rodzinnym mieście, nie będę musiał podróżować. W tym sezonie mam podpisany kontrakt w Anglii i ciągłe podróże z lotniska na mecze poza domem mogłyby być nużące. Zdecydowanie łatwiej będzie startować tutaj na miejscu. Okazje do sprawdzania sprzętu będą częstsze, nawet dwa lub trzy razy dziennie, co pozwoli szybciej zmienić wszystko w warsztacie. Mieszkam trzy kilometry od stadionu, także z tymi nie powinno być problemu. W ostatnim czasie powiększyła mi się również rodzina i chciałbym jak najwięcej czasu spędzać z nią. Większość czasu będę spędzał w Anglii, a tutaj tylko pojawię się tylko sporadycznie. Na pewno to też ma duże znaczenie. Kibice chcieli również, żebym wrócił. Spotykałem się z takimi pytaniami w mieście. Najważniejsze myślę jest to, że chcemy odbudować renomę klubu, żeby to nie wyglądało ciągle w ten sam sposób. Chciałbym, żeby w końcu sprawy w klubie były przejrzyste, a nasza jazda satysfakcjonowała kibiców. Również by wszystko szło w dobrym kierunku, a nie cały czas pod górkę.

Przed rokiem był Pan blisko podpisania kontraktu z ŻKS Ostrovią. Jednak w końcu do parafowania umowy nie doszło. Na przeszkodzie stanęły problemy licencyjne. W tym roku również nie było różowo, co chwilę pojawiały się informacje o narastającym długu ostrowskiego klubu. Czym włodarze klubu przekonali Pana do podpisania kontraktu?
Z Panem prezesem, Mirosławem Wodniczakiem długo rozmawialiśmy na ten temat. Zapewniał on, że licencja na pewno będzie i przejmuje zarządzanie klubem. Wierzę w to, że wszystko będzie tak, jak to powinno być. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że jako zawodnicy dołożymy cegiełkę do odbudowy klubu.

Ma Pan za sobą całkiem udany sezon w barwach Orła Łódź. Niezły był też występ w Mistrzostwach Polski Par Klubowych. Jakie więc będą cele na zbliżający się sezon?
Miniony sezon faktycznie nie był zły. Można nawet powiedzieć, że był dobry, ale były między innymi felerne zawody w Ostrowie Wielkopolskim. Zaliczyłem świecę, spowodowaną defektem sprzęgła. W nasze poczynania wkradła się nerwowość. Kolejny mecz w Lublinie również popsuł nieco wygląd całego sezonu, bo ten nie był zły do tego czasu. Chciałbym w końcu pojechać cały rok na równym poziomie. Celem jest robić dobry wynik, bez wpadek. Nie może być tak, że w jednych zawodach zdobywa się 14 punktów, a w kolejnych 4. Nie o to chodzi w żużlu, chodzi o to by być stabilnym.

Włodarze Ostrovii podkreślają, że celem na zbliżający się sezon będzie awans do fazy play-off. Czy sądzi Pan, że w tym składzie personalnym oraz z potencjalnymi wzmocnieniami, o których na pewno wspominał prezes, możliwe jest osiągnięcie tego celu?
To się okaże na pewno na torze. Wiadomo, że lekko nie jest. Każdy walczy o punkty i nikt ich za darmo nie oddaje. Nazwiska nie jadą i wszystko okaże się na torze. W tym roku mamy kilka nowinek technicznych i kto z nimi trafi, dopasuję się, ten będzie od początku jechał i zdobywał punkty.

Nie od dziś wiadomo, że w Anglii jest inna geometria torów, rodzaj nawierzchni czy też ustawienia motocykli, ale czy w jakiś sposób starty tam pomagają w jeździe w Polsce?
Na pewno można się tam uczyć techniki jazdy. Na torze w Ostrowie Wielkopolskim zmieściłyby się być może trzy tory angielskie. W telewizji być może ten żużel wygląda podobnie, ale jest to całkiem inna szkoła jazdy. Wszystko jest inne, ale mam nadzieję, że tzw. „bycie w gazie” pozwoli na to, że wynik będzie równy i stabilny. Wiadomo, że w poprzednim sezonie mieliśmy kilka meczów ligowych, a później przychodził miesiąc przerwy. Trudno w tym przypadku mówić o zawodowym sporcie, jest to bardziej sport amatorski jeśli jeździ się raz na miesiąc. Mam nadzieję, że właśnie występy w Anglii spowodują, że nie będzie wpadek takich jak te w tym roku.

Czy w związku z występami w Anglii jest jeszcze jakiś temat lig zagranicznych?
Będę się skupiał głównie na występach na torach angielskich. Jest tam częsta okazja do startów, a dużo czasu zabierają również ciągłe wyloty i powroty. Jeżeli trafią się pojedyncze zagraniczne turnieje czy też sporadycznie liga czeska, czy liga duńska, to nie zamierzam rezygnować z szansy do jazdy. Wszystko jednak determinować będzie czas i okoliczności.

Występy na Wyspach Brytyjskich będą jednak wymagać specjalnych przygotowań logistycznych.
Wiem już jak to wszystko wygląda, bo w minionym sezonie miałem okazję to sprawdzić. W Anglii mam motocykle i mechaników, wszystko czeka tam na miejscu. Tak samo będzie w Polsce. Po prostu ja będę dolatywał na zawody, a tam już wszystko będzie przygotowane. Z czasem wszystko powinno działać coraz lepiej.

niedziela, 7 października 2012

Oto cyrk właśnie

Kończące sezon Grand Prix w Toruniu. Ma być wielkie święto speedwaya. Przed rozpoczęciem zawodów, które wyłonią mistrza świata Anno Domini 2012 Australijczyk, Chris Holder ma dwa punkty przewagi nad Duńczykiem, Nicki Pedersenem. Zapowiada się niesamowita batalia. Starcie doświadczenia z młodzieńczą fantazją. Gdyby ktoś zapytał mnie czy takie wydarzenie można popsuć, to bez chwili zawahania odpowiedziałbym, że jest to niemożliwe, a jednak można. Bo to speedway właśnie.

Wszystko toczy się jednak według zaplanowanego scenariusza do końca rundy zasadniczej. Kilka wspaniałych biegów, nieprawdopodobnych szarż Emila Sajfutdinova, błysk talentu Macieja Janowskiego, zaskakująco wolny Nicki Pedersen i powiększający nad nim przewagę Chris Holder. Nijak ma się to do kumulacji, która miała miejsce w 22 biegu sobotnich zawodów. Pod taśmą stanęli wówczas Holder, Pedersen, Sajfutdinov i Lindback. Czterech zawodników, z których tylko dwóch mogło wejść do wielkiego finału. Przegrana Duńczyka oznaczała tytuł mistrzowski dla Australijczyka. Z kolei potknięcie Holdera dawało nadzieję Nickiemu na sięgnięcie po koronę. 

Każdy kibic speedwaya wiedział więc jaki ciężar gatunkowy miał ten bieg. Każdy średnio rozgarnięty obserwator tych zawodów wiedział też, że Pedersen miał w zasadzie jedną szansę, by rozstrzygnąć 22 wyścig na własną korzyść. Musiał wygrać start i zamknąć do krawężnika Australijczyka, by ten stracił nieco dystansu na pierwszym łuku i musiał gonić do mety wcale nie najszybszego tego dnia Duńczyka. 

Ruszyli. Start wygrał Nicki, był pół koła przed Holderem i zaczął zamykać Kangura do krawężnika. Ten jednak nie chciał dać za wygraną, wiedział, że przymknięcie gazu może spowodować stratę kilku cennych metrów. Powalczył więc z Pedersenem, ale nie dał rady. Wjechał prostym motocyklem w Duńczyka i spowodował jego upadek (załączam film poniżej, bo zapewne wielu uzna, że jestem nieobiektywny). 




W każdej normalnej sytuacji decyzja mogłaby być tylko jedna. Zresztą po obejrzeniu powtórek wydawało mi się, że tylko szowinistyczny fan Holdera mógłby powtórzyć ten wyścig w czteroosobowym składzie, bo osobiście nie widziałem żadnych przesłanek, żeby nie wykluczyć Australijczyka.

Niestety, mojego optymizmu w tej kwestii nie podzielał gość, który w tym momencie stał się głównym bohaterem tego wieczoru. Mowa o brytyjskim arbitrze, Craigu Ackroydzie. Sędzia z Wysp nie dostrzegł w jeździe Holdera żadnego faulu. Dziwne. W tym momencie Ackroyd mógł pokazać, że ma jaja. Zostawił je chyba jednak w domu i postanowił podjąć dla siebie najbezpieczniejszą decyzję. No bo przecież, kto będzie kwestionował decyzję krzywdzącą Nickiego Pedersena, notabene najbardziej nielubianego zawodnika w środowisku żużlowym.


W tym miejscu kolega Ackroyd przeliczył się jednak po raz drugi. Brytyjski arbiter mógł zostać postacią wyrazistą, pokazującą, że w speedwayu nie liczą się okoliczności, ale zasady. Nie można przecież wyciąć zawodnika i nie zostać za to ukaranym. Ackroyd pokazał, że można.

Decyzja sędziego pociągnęła za sobą lawinę zdarzeń, bo niezadowolony Pedersen nie potrafił pogodzić się z decyzją arbitra i musiał wbić przed powtórką 22 biegu kilka szpilek w układ nerwowy Holdera. Australijczyk nie wytrzymał, ale trudno się temu dziwić. Dziwię się jednak Jackowi Holderowi i innym osobom z teamu Holdera, które wyciągały pięści w kierunku Duńczyka. Panowie pokazaliście zero jakiejkolwiek ogłady i nigdy nie powinniście mieć wstępu do parku maszyn żadnej imprezy o randze międzynarodowej. Klasę zachowali jedynie mechanicy Chrisa, za co im chwała. 


Powtórka biegu miała dla mnie sprawę drugorzędną, bo byłem niemal w stu procentach pewien, że Pedersen nie będzie w stanie powtórzyć drugi raz tak świetnego startu. Tego dnia był po prostu wolny, co nie zmienia jednak faktu, że może czuć się oszukanym. Powinien dostać szansę powtórki w trzyosobowym składzie i zmierzyć się pod taśmą z Sajfutdinovem i Lindbackiem. Przy tej dyspozycji Rosjanina i Szweda wcale niewykluczone, że oglądałby ich plecy, ale wszystko odbyłoby się wówczas w ramach fair play. Tak jednak nie było nad czym niesamowicie ubolewam, bo teraz za każdym razem wspominając obecny sezon będę sobie przypominał tą sytuację i dywagował czy Holder zasłużył na ten tytuł, czy też nie. Sprawa jest na tyle złożona, że nie chciałbym tego na gorąco oceniać. Moim zdaniem najlepszym zawodnikiem w tym sezonie był Nicki Pedersen, najwięcej punktów zebrał z kolei Chris Holder i tego się trzymajmy. 

Na koniec jeszcze słówko o reakcji na to wydarzenie w studio Canal +. Rozumiem Rafała Dobruckiego, że miał w przeszłości wiele scysji z Nickim Pedersenem, ale występując w telewizji mógłby zachować nieco więcej obiektywizmu. To samo tyczy się doktora Grzegorza Ślaka. Duńczyk podchodząc i prowokując Holdera nie zachował się moralnie, ale miał w tym swój zamierzony cel. Osobiście naprawdę nie widzę sensu robienia z Pedersena nie wiadomo jakiego bandyty, bo powiedział kilka słów Australijczykowi. Jak bandyci zachowali się członkowie teamu Holdera, którzy rzucili się na Nickiego z pięściami. Najbliżej mi do zdrowego stanowiska Marka Cieślaka i Leszka Blanika w studio.

Miłym akcentem była też obecność w parku maszyn Anity Mazur. Przyznam, że Panią Anitę widziałem podczas transmisji po raz pierwszy, bo w tym sezonie nie oglądam zbyt często w TV zawodów GP i jak najbardziej był to występ na plus. Przy Michale Łopacińskim, który mi się już nieco opatrzył była to bardzo miła odmiana, zarówno w kwestiach merytorycznych jak i estetyczno-wizerunkowych.

niedziela, 29 lipca 2012

Londyn - Day 2 (Mission possible)


Jest 3 set spotkania pomiędzy Hiszpanami - Davidem Ferrerem i Feliciano Lopezem a naszym eksportowym deblem Fyrstenberg/Matkowski. Po 6 w gemach. Decydujący moment spotkania. Serwuje Matkowski, którego podanie jest uważane za jedno z najlepszych w tourze. Polak dotychczas w tym spotkaniu nie został przełamany, ani razu nie było też breaka dla rywali przy jego serwisie. Wydaję się niemożliwe, by Hiszpanie wygrali tego gema. Tymczasem Ferrerowi wychodzą dwa wspaniałe backhandy, a Lopez zagrywa życiowego passing shota. 7-6 dla Hiszpanów. Udanie serwują na mecz. Mamy o jedną szansę medalową mniej. A to tenis właśnie.

Fyrstenberg z Matkowskim przed Igrzyskami zapowiadali, że do Londynu lecą po medal. Mało kto wierzył w ich optymistyczne zapowiedzi, bo turniej odbywa się na wimbledońskiej trawie, gdzie w ostatnich latach Polacy prezentowali się tragicznie. Ich najlepszy występ to 3 runda w 2010 roku. W tym było już jednak znacznie gorzej. Nasz eksportowy debel zakończył przygodę z Wimbledonem na pierwszej rundzie. Przed tym prestiżowy turniejem czwarty debel świata poniósł również porażki w Londynie (turniej na Queensie) i Eastbourne.

Wydawało się więc, że Igrzyska Olimpijskie będą idealną szansą do przełamania złej passy. Losowanie  nie było łaskawe, bo Fyrstenberg z Matkowskim trafili na Davida Ferrera i Feliciano Lopeza. Dwóch singlistów, a przeciwko nim zazwyczaj gra się trudno. Zwłaszcza, że drugi z nich ma świetne predyspozycje do gry podwójnej. W turnieju olimpijskim słabeuszy jednak nie ma. Wszystko przez to, że w drabince znajdują się tylko 32 pary deblowe. O tym, że nawet w pierwszej rundzie nie ma łatwych meczów przekonali się brytyjscy faworyci do medali, bracia Murray'owie oraz Ross Hutchins z Colinem Flemingiem. 

Mecz z Hiszpanami nie toczył się po myśli naszego debla, bo przez 2,5 seta fantastycznie dysponowany był Feliciano Lopez. Pogromca Łukasza Kubota w wimbledońskim turnieju sprzed roku grał pewnie w każdym elemencie tenisowego rzemiosła. Popsuł nieco końcówkę drugiego seta, kiedy przy meczbolu dla Hiszpanów nie zagrał agresywniej. Nie można go jednak za to winić, bo to Fyrstenberg i Matkowski wyrwali zawodnikom z Półwyspu Iberyjskiego drugą partię, wygrywając od stanu 6:5 w tie-breaku trzy punkty z rzędu.

W trzecim secie nieznaczną przewagę posiadali Polacy. Przy serwisie Ferrera mieli nawet break pointa, którego jednak nie wykorzystali. To zemściło się w sytuacji opisanej przeze mnie we wstępie. Misja niemożliwa do wykonania, okazała się możliwa. Wówczas wyszedł spokój Davida Ferrera, który przez większą część spotkania był zdecydowanie słabszy od swojego kolegi. W kluczowym momencie posłał dwa fantastyczne backhandy. Gra w końcówkach spotkań cechuje wielkich graczy, a takim niewątpliwie jest Ferrer. 

Fyrstenberg z Matkowskim ponownie zawiedli na dużym turnieju. Nie można tłumaczyć się, że nic się nie stało, bo stało się. Polacy po raz kolejny nie udźwignęli presji. Można tłumaczyć się, że Ferrer z Lopezem postawili trudne warunki, ale na pewno byli zawodnikami do pokonania. 

PS: Odpadły też po pięknej walce Klaudia Jans-Ignacik z Alicją Rosolską. Polki wylosowały trzeci debel świata, Maria KirilenkoNadia Petrova. Walczyły 2,5 h. Zadecydował podwójny błąd Rosolskiej, który pozwolił Rosjankom odskoczyć na 3-1 w decydującej partii. Wielkie brawa należą się jednak za pierwszego seta, kiedy Polki z 1-5 wygrały 7-6.

PS 2: To, co wyprawiał na Korcie Centralnym Alejandro Falla budzi szacunek. Kolumbijczyk w drugim secie dwa razy wychodził ze stanu 0-40. Nic nie robił sobie z prowadzenia Federera 5-3 i trzech piłek meczowych. Falla wytrzymał presję i wygrał tą partię 5-7. W trzecim secie nie zdołał jednak sprawić sensacji i wyeliminować Szwajcara. Mimo wszystko zapisał się w pamięci kibiców na długo.

sobota, 28 lipca 2012

Londyn - Day 1



Euro 2012, Wimbledon, kilka pomniejszych imprez, a na Speedworld.pl była cisza. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeprosić czytelników i przyrzec, że przez osiem dni mojego pobytu w Londynie będę starał się publikować na koniec dnia swoje odczucia (nie mogę konkurować z ludźmi, którzy pracują tu jako media i są akredytowani, ale może zauważę coś, co im umknęło). W końcu największa impreza czterolecia  zobowiązuje.

Do Londynu wyleciałem po 16 z Poznania. Żyjąc jeszcze trochę wczorajszym spotkaniem Lecha Poznań z azerskim Khazarem Lenkoran nie zdawałem sobie sprawy jak wielki paraliż komunikacyjny pociąga za sobą tego typu impreza. Samolot nie wyleciał planowo z portu na poznańskiej Ławicy, ale został opóźniony o blisko 30 minut, bo wieża kontrolna nie dawała zgody na wzbicie się w powietrze z powodu zbyt dużego ruchu na niebie.

Dlatego też tym większe było moje zdziwienie, kiedy znalazłem się na lotnisku Stansted. Cisza, spokój, w zasadzie zero jakichkolwiek przesłanek, że za kilka godzin ma się odbyć ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich. O odbywających się IO przypominali dopiero wolontariusze, którzy przy wyjściu z portu rozdawali mapy Londynu oraz metra. 

O ile na lotnisku dało się wyczuć spokój, to już w zatłoczonym metrze niekoniecznie. Dużo ludzi, tłok, ogólnie mało komfortowe warunki, ale jestem przygotowany, że to dopiero przedsmak przed jutrem, kiedy ruszy większość najbardziej obleganych przez kibiców dyscyplin.

Pisząc ten tekst trwa jeszcze ceremonia otwarcia londyńskich Igrzysk. Naprawdę jestem pod dużym wrażeniem tego, co wymyślili organizatorzy piątkowego show. Nigdy nie przykładałem większej wagi do tego typu ceremonii, ale ta w stolicy Wielkiej Brytanii nad wyraz mi się podoba. Nie zabrakło elementów historycznych, efektownych skoków z helikoptera. Czekam tylko, kiedy w niezwykle efektowny sposób dotrze na Stadion Olimpijski David Beckham. Ponoć "Becks" płynie motorówką w kierunku kluczowej areny IO.

Prawdziwe emocje rozpoczną się w sobotę. Ten dzień spędzę na bardzo dobrze mi znanych kortach Wimbledonu. Nieco zmienił się wystrój, ale to cały czas ten sam obiekt. Po raz trzeci dane mi będzie zasiąść na korcie centralnym i podziwiać największe gwiazdy tenisa - Tomas Berdych, Serena Williams, Roger Federer i Karolina Woźniacka zagrają na arenie głównej. Dla mnie priorytetem będą jednak występy Urszuli Radwańskiej i Łukasza Kubota. Więcej szans na awans do kolejnej rundy daje młodszej z sióstr Radwańskich, ale Kubot też na londyńskiej trawie nie jest bez szans w starciu z bułgarskim Federerem, Grigorem Dimitrovem.

W sobotę wystąpią również nasze dwie pary deblowe. Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska zmierzą się z Nadią Petrovą i Marią Kirilenko, a nasz eksportowy debel Fyrstenberg/Matkowski sprawdzi umiejętności Feliciano Lopeza i Davida Ferrera. Obie pary czeka ciężka przeprawa.

See you soon :)





wtorek, 5 czerwca 2012

Czesi trenowali przy Oporowskiej

Fot. Hubert Błaszczyk/ Speedworld.pl

Reprezentacja Czech, to drugi zespół, który zorganizował otwarty trening dla kibiców. Jako pierwsi swoje zajęcia otworzyli w niedzielę Polacy, Petr Cech i spółka trenowali po raz pierwszy na stadionie przy Oporowskiej we Wrocławiu w poniedziałkowy poranek.


Zajęcia nie miały zbyt intensywnego charakteru. Sztabowi szkoleniowemu reprezentacji Czech chodziło o to, by ich zawodnicy zapoznali się ze stadionem przy Oporowskiej oraz pokazali licznie zgromadzonej publiczności kilka ciekawych zagrań.

Czesi na płytę wrocławskiego stadionu wybiegli punktualnie o 10:30. Brakowało jedynie Tomasa Rosicky'ego, który trening rozpoczął 10 minut później. Gwiazda Arsenalu Londyn została powitana owacyjnie przez kibiców. W wewnętrznej gierce, trenujący po raz pierwszy od 13 maja z kolegami z zespołu Rosicky imponował spokojem i tzw. "no look passami".

Zajęcia rozpoczęły się od zabawy z piłkami. W tym czasie Petr Cech, Jaroslav Drobny i Jan Lastuvka rozgrzewali się wraz z trenerem bramkarzy. Następnie miejsce miała wewnętrzna gierka na 3/4 boiska. Później zmniejszono dystans i Czesi rywalizowali na połowie boiska.

W pokazowej gierce najbardziej imponowali bramkarze, którzy pokazali kilka nieprawdopodobnych parad. Celował w tym golkiper Dnipro Dniepropietrowsk, Jan Lastuvka. Z drugiej strony dużą nieskutecznością razili napastnicy. Sam Milan Baros dwukrotnie trafił w słupek, a kilka jego strzałów nie leciało nawet w światło bramki. Po jednym ze starć Baros upadł na murawę. Napastnikowi Galatasaray Stambuł nic się jednak nie stało.

Trening skończył się po blisko 75 minutach. Przez mix zonę, w której na zawodników czekało wielu dziennikarzy przeszli wszyscy piłkarze Michala Bilka, ale większość z nich nie miała nawet zamiaru, by się w niej zatrzymać. Wracający do treningów po kontuzji Rosicky odmówił komentarza. - Teraz trzeba grać, a nie rozmawiać - powiedział, szybko przemykając przez wyznaczoną strefę.

Około 15 minut dziennikarzom poświęcił Petr Cech. Chciał jednak odpowiadać tylko na pytania rodzimych mediów.

Po treningu udało nam się złapać zawodnika Besiktasu Stambuł, Tomasa Sivoka. - Wszystko jest jak na razie przygotowane perfekcyjnie. Przyjechaliśmy do Wrocławia pociągiem w niedzielny wieczór. Wszyscy, którzy pojawili się na peronie przywitali nas bardzo gorąco. Podobnie było w hotelu, dlatego myślę, że nasze pierwsze spotkanie z Rosją również będzie dla nas udane. Poniedziałkowy trening był bardziej dla zrelaksowania się. Boisko było świetnie przygotowane, przyszło wiele osób. Myślę, że jesteśmy przygotowani na start EURO 2012.

Kolejne otwarte zajęcia reprezentacji Czech będą miały miejsce 9 i 13 czerwca na stadionie przy ulicy Oporowskiej.

niedziela, 6 maja 2012

Na żywo: Śląsk Wrocław - Stal Ostrów Wielkopolski [2 mecz]


Fot. Wojciech Tarchalski/ Superstar

22:05 Faulowany Artur Grygiel. Pozostało 13,3 sek. Grygiel wykorzystuje jeden osobisty, zbiera Płatek, ale przechwytuje piłkę Dymała. Na linii rozgrywający Stali. Nie wytrzymał presji. Nie trafia ani jednego wolnego. Na 6 sekund do końca piłkę ma Stal. Równo z syreną nie trafia Kałowski. 67-64 dla Śląska. 2-0 po dwóch meczach. Dziękuję za uwagę.

22:03 Nieudana akcja lidera Stali. 14 sek. do końca piłkę ma Śląsk i prowadzi 66:64. Chyba Stalówka przegrała wygrany mecz ... 

22:02 Faul Dymały. Na linii Mroczek-Truskowski. 1/2. Dwa punkty przewagi Śląska. 30 sek. do końca.

22:01 Strata Marcina Dymały. Minuta do końca.

21:59 Mateusz Zębski sfaulował Rafała Glapińskiego. Rozgrywający wrocławian na linii rzutów wolnych. Dwa celne. 65-64 dla Śląska.

21:58 Kontrowersyjny faul w ataku Marcina Dymały. 1:44 do końca, piłkę ma Śląsk. Na parkiecie bohater wrocławian z soboty, Tomasz Bodziński.

21:55 Śląsk zbiera dwa razy w ataku. Za trzy ponownie Grygiel. Koszykarze Stali nie mogą go zatrzymać. Rzuca po zasłonach i się nie myli. 64-63. 

21:54 Będzie jeszcze ciekawie. Za trzy punkty Artur Grygiel. Tylko dwoma punktami prowadzi Stal. Po chwili faul Grygla i linii rzutów wolnych Marcin Dymała. 64-60 dla Stali.

21:50 Przewinienie Jakuba Dryjańskiego (4 osobiste i 4 faul drużyny). Artur Grygiel trafił, ale rzut wolny nie doszedł do celu. 62-57 Stal.

21:49 Dużo lepsza defensywa Śląska. Twarda obrona nie przynosi jednak efektów, bo wrocławianie faulują w ostatnich sekundach trwania akcji. Nie zmienia to faktu, że Stal przestała trafiać i ma ogromne problemy z rozgrywaniem akcji.

21:48 Udany wjazd Artura Grygiela. Na parkiecie Krzysztof Spała. 62-55 dla ostrowian.

21:46 Na 5 minut przed końcem 61-53 dla Stali. Śląsk jednak wzmocnił defensywę i zdecydowanie trudniej zdobywa się punkty ostrowianom.

21:35 Stali wszystko wpada, nawet nieprawdopodobne rzuty. Z odchylenia Łukasz Olejnik. 59-48, a Śląsk ponownie popełnia stratę. Koniec trzeciej kwarty. 

21:33 Za trzy Marcin Kałowski. 55-48 dla Stali. Ostrowianie ponownie przejmują kontrolę nad spotkaniem. Punkty dorzucił też Marcin Dymała. Przewaga Stali wynosi już dziewięć punktów. Wrocławianie po raz trzeci gubią piłkę.

21:29 Miałem chwilowo utrudniony dostęp do laptopa. Przez ten czas 5 faul złapał Mariusz Matczak. W narożniku rozgrzewa się już Krzysztof Spała. Po kontrze Mateusza Zębskiego 52-48 dla Stali, a Śląsk prowadził już nawet trzema oczkami.

21:19 Śląsk zaczął lepiej bronić. Stal dwa razy nie zdołała nawet oddać rzutu. Pod koszami rządzi Hyży, który ma już 19 punktów (14 z nich zdobył w drugiej kwarcie). 42-41 dla Śląska.

21:02 Za dwa punkty tuż przed zakończeniem drugiej kwarty Norbert Kulon. 39-36 dla Stali. Temperatura meczu ewidentnie wzrosła. Usłyszymy się po przerwie.

21:00 Radosław Hyży prowokuje zawodników Stali. Nie wytrzymał tych prowokacji Wojciech Szawarski i wyskoczył na parkiet. Czyżby chciał sparować z podkoszowym Śląska? :)

20:56 4 faul Mariusza Matczaka. Ostrowianie pozostali z Marcinem Dymałą na rozegraniu i niedoświadczonym Krzysztofem Spałą. Ponownie mam wątpliwości, czy nie było to wydumane przewinienie. Z linii rzutów wolnych nie myli się dzisiaj Hyży. Trafia dwa rzuty osobiste. Już tylko dwa punkty przewagi Stalówki.

20:51 Rozegrał się Radosław Hyży, Kolejne punty tego zawodnika. Przechwyt Wojciecha Leszczyńskiego. Wrocławianie po chwili tracą piłkę. Z ławki rezerwowych bardzo przeżywa mecz Wojtek Szawarski, który jest kontuzjowany i wróci na parkiet dopiero na mecze w Ostrowie Wielkopolskim. W kontrze udanie Mateusz Zębski. 34-27. 3 faul Mariusza Matczaka. Sędziowie dziwnym trafem zaliczają punkty Hyżego, których nie było. Ten trafia rzut wolny. Ponownie emocjonalnie przy stoliku zachowywał się Mikołaj Czaja, na szczęście uspokoił go Wojciech Szawarski. Walka toczy się kosz za kosz. 36-32 dla ostrowian.

20:50 Do indywidualnego bronienia Marcina Dymały oddelegowany został Wojciech Leszczyński. W dniu wczorajszym z tego zadania wywiązywał się co najmniej dobrze.

20:47 Obrona na całym parkiecie Śląska daje efekty. Wojciech Leszczyński przechwycił piłkę i zdobył łatwe punkty, a po chwili po raz kolejny podkoszowych z Ostrowa Wielkopolskiego ograł Radosław Hyży. Śląsk zmniejsza straty do sześciu punktów.

20:46 Fantastyczna dyspozycja rzutowa koszykarzy Stali. Za trzy po raz kolejny Łukasz Olejnik. 31-20 dla gości. Trzecie przewinienie popełnia Olejnik.

20:44 Pierwsze punkty Marcina Dymały. Niebezpieczny w polu podkoszowym jest jednak Łopatka, który ciągnie teraz grę Śląska. Fantastyczne zagranie Dymały z Cielebąkiem i punkty tego drugiego. 28-20.

20:42 Kałowski ponownie za trzy. Odpowiada po chwili z tego samego miejsca Mirosław Łopatka.

20:41 Czysty blok Łukasza Olejnika. Sędziowie mają inne zdanie. Na linii rzutów wolnych Mirosław Łopatka, który pojawił się na początku drugiej kwarty na parkiecie. Nie trafia ani jednego rzutu osobistego.

20:40 Wydaję się, że ostrowianie mają mecz pod kontrolą. Dobrze na tablicy atakowanej gra Tomasz Cielebąk, dając zespołowi zbiórki. Tafia jednak tylko jeden rzut wolny. 21-13 dla Stali.

20:39 Właśnie otrzymaliśmy statystyki po pierwszej kwarcie. Co ewidentnie rzuca się w oczy to 5 zbiórek więcej Stali oraz już 4 asysty. Dzień wcześniej koszykarze Stalówki mieli tylko 3 otwierające podania.

20:34 Koniec pierwszej kwarty. Wynik w ostatnich sekundach nie uległ zmianie. Ostrowianie w porównaniu z dniem wcześniejszym grają zdecydowanie lepiej w ataku. Śląsk tymczasem pudłuje w prostych sytuacjach spod kosza. Zawodnicy gości lepiej zastawiają również pole podkoszowe.

20:31 Po czterech zbiórkach w ataku Stali za trzy trafił Łukasz Olejnik. Wrocławianie natomiast są bardzo nieporadni w ataku, słabiej też bronią. 18-12 dla Stalówki.

20:27 Szybko za trzy odpowiada Kałowski. Po chwili analogiczna akcja tego samego zawodnika. Doświadczony rzucający obrońca trafił już trzy trójki w 6,5 minuty. 15-10 dla Stali.

20:25 Role się niejako odwróciły dzisiaj to wrocławianie nie trafiają prostych rzutów w kontrze. Za to nic nie zmieniło się w kwestii celności za trzy punkty. Celnie rzuca Adrian Mroczek-Truskowski, wyprowadzając Śląsk na punktowe prowadzenie.

20:23 Pierwsza trójka Stali. Za trzy trafił Marcin Kałowski. Od początku widać, że ostrowianie są lepiej dysponowani rzutowo niż w dniu wczorajszym. Mecz toczony jest w szybkim tempie. W kontrze trafia Matczak, ale za chwile pod drugim koszem akcję 2+1 wykonuje Radosław Hyży. 9-7 dla Stali.

20:21 Prosta strata Matczaka, który najpierw nie wyprowadził na pozycję wolnego Kałowskiego, a później dał sobie odebrać piłkę Rafałowi Glapińskiemu. Ten zdobył punkty w kontrze dla Śląska. Pod koszem trwa ostra walka Hyżego i Dryjańskiego. Obaj dwukrotnie w jednej akcji leżeli na parkiecie. Sędzia jednaki nie gwizdnął.

20:17 Rzut sędziowski wygrany przez Stal. Pierwsze punkty zdobywa Mariusz Matczak. Z półdystansu odpowiada Mroczek-Truskowski.

20:15 Znamy pierwsze piątki obu zespołów:

Śląsk - Marcin Kowalski, Mateusz Płatek, Radosław Hyży, Adrian Mroczek-Truskowski, Rafał Glapiński

Stal - Mariusz Matczak, Marcin Dymała, Marcin Kałowski, Jakub Dryjański, Łukasz Olejnik

20:10 Rozpoczyna się oficjalna prezentacja obu zespołów. Atmosfera zdecydowanie bardziej letnia niż dzień wcześniej.

20:03 Zaczynamy relację na żywo z drugiego spotkania Wielkiego Finału II ligi grupy B. Na hali mniej osób niż dzień wcześniej. Wszystko przez rozgrywki piłkarskie. O godzinie 17:00 wystartowała ostatnia kolejka T-Mobile Ekstraklasy. Piłkarze Śląska musieli wygrać w Krakowie, by zdobyć mistrzostwo Polski. Podopiecznym Oresta Lenczyka ta sztuka się udała i większość kibiców "Wojskowych" świętuje na Starym Rynku.

sobota, 5 maja 2012

Na żywo: Śląsk Wrocław - Stal Ostrów Wielkopolski [1 mecz]


Fot. Wojciech Tarchalski/ Superstar

00:34 Mecz zakończył się wynikiem 67-55 dla Śląska. O zwycięstwie wrocławian zadecydowała ostatnia kwarta, w której Stal rzuciła zaledwie pięć punktów. Przepraszamy za przerwy w relacjonowaniu wydarzeń z czwartej kwarty, ale mieliśmy dobre problemy z połączeniem. Mamy nadzieję, że podobała się Wam forma relacji live i zajrzycie tutaj również podczas drugiego starcia obu zespołów. Początek w niedzielę o 20:15. 

21:56 W zasadzie jest już po meczu. Przewinienie techniczne dla Mikołaja Czai. Jeden celny osobisty Mroczka-Truskowskiego i cztery punkty Bodzińskiego. 65-53 dla Śląska. Cegiełkę do tego niestety przyłożyli sędziowie. Po wjeździe Kulona 67-53 dla wrocławian.

21:51 Mamy drobne problemy techniczne niezależne od nas. Do końca spotkania pozostało 6 minut. Na tablicy wyników 58-53 dla Śląska Wrocław. Dla wrocławian serial punktowy notuje Mroczek-Truskowski.

21:41 Czwarty blok Olejnika. Nic jednak z tego nie wyniknęło, bo rzut Matczaka nie dotarł nawet do obręczy. Leszczyński zbiera w ataku i dobija spod kosza. 52-48. Dymała równo z syreną za dwa, w stylu Tracy'ego McGrady'ego. 52-50. Koniec trzeciej kwarty.

21:39 Marcin Dymała trafia w trudnej sytuacji za trzy punkty. Przy rzucie jest faulowany. 3+1 Dymka. 50-48 dla Śląska.

21:37 Z rogu za trzy trafia Grygiel. Czy to przełomowy moment spotkania:? Wrocławianie prowadzą 50-44.

21:35 Łopatka zablokowany po raz trzeci przez Olejnika.  Dużo chaosu w ataku Stali, stąd biorą się niepotrzebne faule ostrowian w obronie. Wrocławianie trafiają jednak na 50% skuteczności wolne, bo mogło być już dawno po meczu. 47-44 prowadzi Śląsk. 

21:34 Kolejna świetna akcja Glapińskiego. Zawodnik Śląska faulowany przy efektownym wjeździe pod kosz. Dwa rzuty wolne dla rozgrywającego Śląska.  Ponownie 1/2. Dwa punkty przewagi Śląska. Marcin Dymała indywidualnie kryty przez Wojciecha Leszczyńskiego. 

21:30 4 przewinienie Radosława Hyżego, który jak zwykle ma dużo do powiedzenia. Trójka Olejnika doprowadza do wyrównania stanu spotkania. Świetny dwa bloki Olejnika na Łopatce. Niestety, piłkę w kontrze traci Matczak. Faul niesportowy Zębskiego, który chciał przerwać kontrę wrocławian. Glapiński trafia jeden wolny.

21:27 Na hali panują iście tropikalne warunki. Siedzący obok mnie Wojtek Tarchalski mówi, że chcą nas ugotować :) Niemoc Stali przełamuje Mateusz Zębski. 42-38. Przechwyt Zębskiego i trójka Dymały. Jeden punkt straty do Śląska!

21:26 Tomasz Cielebąk nie ma dzisiaj szczęścia do gwizdków. 4 faul "Bączka", który ma duże pretensje do Mikołaja Czai o tą zmianę.

21:22 Błędy, błędy i jeszcze raz błędy zawodników Stalówki. Dwukrotnie łatwo punkty zdobywają wrocławianie. Udany wjazd Rafała Glapińskiego wrocławianie ponownie odjeżdżają. 42-36 dla Śląska. Co by nie mówić o organizacji spotkania i hali, to jednak cheerleaderki trzymają poziom :)

21:20 Gramy dalej. Na linii rzutów wolnych Jakub Dryjański, który celnie wykonuje dwa rzuty osobiste. Remis po 36. Dwa faule Stali w przeciągu kilku sekund.

21:04 Trener gości, Mikołaj Czaja nie wierzy, za co sędziowie gwiżdżą przewinienia jego zawodnikom. Szaleje teraz przy linii bocznej. Nerwowy jest też Wojciech Szawarski. Nic jednak dziwnego, bo sędziowie nie są tego dnia w najlepszej formie. Myląc się w obie strony. Po rzucie z półdystansu Artura Grygiela 36-34 dla Śląska. Koniec pierwszej połowy. Usłyszymy się po przerwie!

21:01 Dużo czarnej roboty w strefie podkoszowej wykonuje Jakub Dryjański. Podkoszowy Stalówki wymusza wiele fauli zawodników Śląska. Po przerwie dla wrocławian stanie na linii rzutów wolnych. Tylko jeden osobisty okazał się celny. 34-32 dla Stali.

20:59 Ponownie trwa walka na przewinienia. Rzuty wolne wykonuje Mateusz Płatek. Zawodnik gospodarzy wyprowadza wrocławian na prowadzenie. 32-31.

20:56 Mroczek-Truskowski jest nie do zatrzymania zza linii 6.75 m. Kolejna trójka kapitana gospodarzy. 31-29 dla Śląska.

20:52 Ostrowianie potroili penetrującego Rafała Glapińskiego, a na obwodzie zostawili niepilnowanego Mroczka-Truskowskiego, po chwili analogiczna sytuacja, tyle że trafia Kałowski. Nadal jeden punkt przewagi Stali. Przyjezdni słabo zastawiają strefę podkoszową, przez co Śląsk zbiera dużo piłek w ofensywnie. Kolejna efektowna czapa Dryjańskiego. Mecz zaczął się na dobre. 

20:49 Pierwsza trójka Stali! Przez ręce Hyżego trafił Kałowski! 25-23 dla Stalówki. Efektowna czapa w kolejnej akcji Dryjańskiego. Zablokowany został Mirosław Łopatka. Świetny moment w grze ostrowian na linii rzutów wolnych stanie "Dryja". 1/2. 26-23 dla Stali.

20:47 Dużo chaosu na parkiecie, ale kolejne punkty zdobywa Marcin Dymała. Stal traci punkt do Śląska. Po chwili jednak lider gości fauluje po raz trzeci!

20:44 Kolejny udany wjazd Marcina Dymały zakończony faulem zawodnika Śląska i punktami. Właśnie otrzymaliśmy statystyki i Radosław Hyży po pierwszej kwarcie ma na swoim koncie 11 punktów i 6 zbiórek. Kto na to pozwolił?

20:40 Koniec pierwszej kwarty, w której więcej było przerw w grze niż czystej gry. Śląsk prowadzi 21-17. 

W ekipie gospodarzy 3 przewinienia ma Norbert Kulon, a w Stali 3 razy faulował Tomasz Cielebąk, natomiast dwukrotnie przewinił Marcin Dymała.

20:38 Trzecie przewinienie Norberta Kulona. Marcin Dymała wykonał udaną akcję 2+1, zmniejszając stratę do Śląska do dwóch punktów. Trzy faule również na koncie Tomasza Cielebąka.

20:34 Trener Stali dużo ryzykuje, na parkiecie pojawił się ponownie, posiadający dwa faule na swoim koncie Marcin Dymała. Mecz nie jest ładny dla oka, dużo jest fauli i walki.

20:32 Obrona strefowa ostrowian umiejętnie jest rozbijana przez Śląsk. Po składnej akcji za trzy trafi ł Artur Grygiel. Po chwili Marcin Kałowski ograny przez Radosława Hyżego. Mamy najwyższe prowadzenie wrocławian. 18-10 prowadzi Śląsk na 2 minuty przed końcem pierwszej kwarty.

20:30 Drugi faul lidera Stali, Marcina Dymały. Mocno to ogranicza siłę rażenia Stali w ofensywie. Za niego na parkiecie pojawił się Mateusz Zębski. 13-8 dla Śląska.

20:27 4 minuty do końca pierwszej kwarty, a zawodnicy Stali mają już przekroczony limit fauli. Trzy rzuty po faulu Marcina Kałowskiego wykonuje Adrian Mroczek-Truskowski. Trafił tylko jeden osobisty. 9-8 dla Śląska.

20:25 Wrocławianie chcą zamęczyć rozgrywającego gości, dlatego też stosują dużą rotację na pozycji rozgrywającego. Na parkiecie pojawił się Norbert Kulon.

20:23 Ostrowianie wychodzą na prowadzenie 4-2, efektowny wjazd Marcina Dymały. Po chwili w podobny sposób wyrównuje Rafał Glapiński. Mariusz Matczak nie radzi sobie z wyprowadzaniem piłki pod presją obrońców Śląska.

20:18 Na dzień dobry Adrian Mroczek-Truskowski był bliski zdemolowania stolika i mojego latopa :) Hyży otwiera wynik spotkania. Kontrowersyjna decyzja sędziów. Marcin Dymała ewidentnie faulowany przy zbiórce. Faul zapisany został ... na konto lidera Stali. Stal w trzy minuty ma trzy faule. Dwa z nich kompletnie wydumane.

20:15 Znamy składy pierwszych piątek:

Stal - Marcin Kałowski, Marcin Dymała, Jakub Dryjański, Mariusz Matczak, Tomasz Cielebąk

Śląsk - Marcin Kowalski, Radosław Hyży, Adrian Mroczek-Truskowski, Rafał Glapiński, Mateusz Płatek

20:12 Rozpoczyna się efektowna prezentacja gospodarzy. Trzeba przyznać obiektywnie, że pomimo kameralnej hali, atmosfera jest niesamowita.

20:01 Atmosfera rośnie. Spiker błędnie podał wynik z Ostrowa. Podał, że mecz w Ostrowie wygrał ... Śląsk. W rundzie zasadniczej było jednak 77:70 dla ostrowian.

19:53 Hala Śląska jest jedną z mniejszych, na jakiej miałem okazję gościć. Miejsca prasowe znajdują się 0,5 metra za linią końcową.

19:37 Rozpoczynamy blogowanie. Hala powoli się zapełnia. Na trybunach znajdują się już kibice Stali.

Śląsk Wrocław - Stal Ostrów Wielkopolski 1:1

Fot. Wojciech Tarchalski/ Superstar


Od rozpoczęcia finałowej batalii w rozgrywkach grupy B II ligi koszykarzy dzielą nas już tylko godziny. W wielkim finale zmierzą się zawodnicy Stali Ostrów Wielkopolski oraz Śląska Wrocław. Przed rozpoczęciem rywalizacji trudno wskazać faworyta do pierwszoligowego awansu. Wydaję się jednak, że przewaga własnego parkietu stawia wrocławian w uprzywilejowanej sytuacji. W dodatku dopiero w Ostrowie Wielkopolskim zagra Wojciech Szawarski. My przed finałem przeprowadzimy analizę potencjału obu zespołów.

Rozgrywający
Norbert Kulon/ Rafał Glapiński/ Marcin Kowalski vs Mariusz Matczak/ Marcin Dymała/ Krzysztof Spała

Z racji faktu, że na pozycjach 1 i 2 często zawodnicy grają wymiennie, to mogą się oni pojawić w obu kategoriach. Przyjąłem taki sposób klasyfikacji, dlatego że np. Marcin Dymała spędza sporo czasu na parkiecie, grając jako playmaker, ale jest nominalnym rzucającym obrońcom. Wydaję się, że na tej pozycji przewagi nie ma żadna z drużyn. Zawodnicy Śląska prezentują zbliżony poziom i dyspozycja dnia decyduje o tym, kto spędza najwięcej czasu na parkiecie. Niewątpliwą zaletą wrocławskich jedynek jest fakt, że wszyscy trzej koszykarze grożą rzutem zza linii 6.75 m. Wystarczy przypomnieć sobie mecz w finale Pucharu Polskiego Związku Koszykówki, kiedy raz za razem za trzy trafiali Marcin Kowalski i Norbert Kulon. W ostrowskiej ekipie takich umiejętności nie posiada Mariusz Matczak. Rozgrywający Stali jest chyba najmniej trafionym przedsezonowym transferem i gdyby w kasie Stalówki znalazły się wcześniej jakieś fundusze, to najpewniej Matczak zostałby w trakcie sezonu zwolniony. Jak już wcześniej wspomniałem pozycja rozgrywającego nie jest nominalną dla Marcina Dymały. Lider ostrowskiej drużyny radzi sobie nieźle grając jako jedynka, ale nie jest to na pewno jego żywioł. Krzysztof Spała na parkiecie pojawia się tylko w wysoko wygranych meczach, także nie należy się spodziewać, żeby odegrał jakąś większą rolę w tej serii. Z perspektywy czasu szkoda, że Spała nie otrzymywał więcej szans w ciągu sezonu, bo zagrał całkiem sensownie w ubiegłorocznych półfinałach play-off z Open Basketem Pleszew.

Wynik: 1:0 dla Śląska

Rzucający obrońcy
Artur Grygiel/ Rafał Glapiński/ Wojciech Leszczyński vs Marcin Dymała/ Marcin Kałowski/ Mateusz Zębski/ Mikołaj Spała

W pojedynku rzucających obrońców zdecydowane zwycięstwo zawodników Stali. Marcin Dymała, to jeden z najlepszych zawodników, jacy występują na drugoligowych parkietach, dlatego też wynik tego pojedynku nie mógł być inny. Z ławki "Dymka" wspierają Marcin Kałowski i Mateusz Zębski. Ten pierwszy nie zaliczy tego sezonu do udanych, ale w ostatnim meczu z AZS-em AWF Katowice pod nieobecność Wojeciecha Szawarskiego wziął ciężar gry na swoje barki i to właśnie jego trójka dała zwycięstwo nad katowiczanami. Dużo energii ostrowskiemu zespołowi w trudnych chwilach daje też Mateusz Zębski. Młody zawodnik wyspecjalizował się w energicznych wjazdach podkoszowych, dobrze zachowuje się również w grze obronnej. W Śląsku na tych pozycjach nie grają słabi zawodnicy. Artur Grygiel potrafi seryjnie trafiać z dystansu, odstaje jednak nieco od swoich rywali ze Stali w innych elementach koszykarskiego rzemiosła. Z kolei Wojciech Leszczyński wydawał się być dużym koszykarskim talentem. Obecnie ma już jednak 20 lat i powinien odgrywać większą rolę w drugoligowym Śląsku. Tymczasem rzucający obrońca gra średnio niespełna dziesięć minut na mecz.

Wynik: 1:1

Niscy skrzydłowi
Adrian Mroczek-Truskowski/ Mateusz Płatek vs Wojciech Szawarski/ Marcin Kałowski/ Mateusz Zębski/ Tomasz Radzik

W tym starciu typuje remis, bo umiejętności czysto koszykarskie Wojciecha Szawarskiego i Adriana Mroczka-Truskowskiego są zbliżone. Niech nie obrażą się fani "Szawara", ale w jego grze widać już upływ lat i Wojtek lepszy już nie będzie. Mroczek-Truskowski nie grał nigdy na takim poziomie jak Szawarski, ale nie zmienia to faktu, że jest liderem wrocławskiego Śląska i ma niesamowicie ułożą rękę do rzutów trzypunktowych. Najbardziej doświadczony gracz ostrowian będzie jednak gotowy dopiero na trzecie spotkanie w Ostrowie Wielkopolskim, dlatego też trener Stali, Mikołaj Czaja będzie miał duże problemy z obsadzeniem tej pozycji. Ławka jest jednaki silniejsza po stronie Stali.

Wynik: 1:1

Silni skrzydłowi
Radosław Hyży/ Mateusz Płatek/ Marcin Bluma vs Łukasz Olejnik/ Kamil Sierański 

Wyrównana jest również rywalizacja jeśli chodzi o graczy na pozycjach silnych skrzydłowych. Co prawda ten sezon jest zdecydowanie słabszy dla Łukasza Olejnika niż poprzednie rozgrywki, ale nie zmienia to faktu, że jest on nadal czołowym zawodnikiem na swojej pozycji w całej lidze. Z kolei Radosław Hyży po latach tułaczki powrócił do Śląska, gdzie musiał nauczyć się zdobywać punkty. Wychodzi mu to całkiem nieźle, a umiejętności obronne Hyżego są najwyższej klasy. Z ławki w drużynie Stali wchodzi sporadycznie Kamil Sierański, którego umiejętności koszykarskie nie są może najwyższe, ale nadrabia swoje braki zaangażowaniem i wolą walki. Potencjał ławki obu drużyn jest jednak podobny i wydaję się, że również na tej pozycji trzeba odnotować sprawiedliwy remis.

Wynik: 1:1

Środkowi
Mirosław Łopatka/ Paweł Bochenkiewicz/ Tomasz Bodziński vs Jakub Dryjański/ Tomasz Cielebąk

Możliwe, że kto wygra walkę pod koszami, ten wygra tą rywalizację. Mirosław Łopatka i Jakub Dryjański to liderzy podkoszowi obu drużyn. Zawodnicy prezentują zbliżony poziom. Łopatka często jednak część spotkań spędza na ławce rezerwowych. Nie jest to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że młode lata są już dawno za nim. Podobnie jest z Tomaszem Cielebąkiem. Popularny "Bączek" miał być zawodnikiem, który przechyli szalę zwycięstwa na korzyść Stali w tej rywalizacji. Ciężko jednak spodziewać się po Cielebąku, że zagra nieprawdopodobne spotkanie. W poprzednich meczach grał dość zachowawczo, co jest efektem przewlekłej kontuzji. Łopatka ma słabszych zmienników, którzy w ataku grają dość przeciętnie.

Wynik: 1:1

Podsumowanie
Aż na trzech pozycjach ciężko było rozstrzygnąć, która z drużyn ma lepszych zawodników. Nic więc dziwnego, że ciężko jest wytypować zdecydowanego faworyta. W mojej opinii rywalizacja zakończy się w pięciu spotkaniach. Kto będzie zwycięzcą? Serce chciałoby, żeby była to Stal, rozum podpowiada Śląsk.



poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Niepotrzebny ostracyzm

Fot. Wojciech Tarchalski/ Superstar


Żużlowe emocje powodują, że pomimo małej ilości wolnego czasu muszę się uzewnętrznić. Do pisania zmotywowało mnie sobotnie Grand Prix w Lesznie, które było na swój sposób wyjątkowe, ale zepsuli je Ci, którzy poniekąd byli współtwórcami tej wyjątkowości przez 23 biegi. Chodzi oczywiście o fanów, zasiadających tego dnia na "Smoku". O tej sytuacji napisano już na rożnego rodzaju portalach sporo, ja więc wspomnę o niej tylko śladowo, ale w mojej opinii ten ostracyzm był po prostu niepotrzebny.

Geneza całego zamieszania, które powstało po biegu finałowym Grand Prix w Lesznie jest dość prosta. Tomasz Gollob w wielkopolskim mieście nigdy nie był zbytnio lubiany, ale takiego publicznego napiętnowania na "Smoku" chyba jeszcze nie przeżył. Jego akcja była ostra, ale w granicach przepisów. Ba, pomiędzy żużlowcami nie doszło do żadnego kontaktu. Wydaję się, że to chyba jednak nie o samą akcję zawodnika gorzowskiej Stali chodziło, bo na stadiony żużlowe przychodzi się po to, żeby oglądać współczesną corridę i nikt temu nie zaprzeczy.

Chodziło o fakt, że atakowanym był Jarosław Hampel. Bożyszcze leszczyńskich tłumów, a to głównie kibice miejscowej Unii przeważali tego dnia na stadionie. Zawodnik, który w tym sezonie ma wszystko, żeby zostać mistrzem świata, ale czy aby na pewno? Moim zdaniem Jarek nie ma instynktu zwycięzcy. Naprawdę to nie przypadek, że w dorobku brązowego medalisty IMŚ są zaledwie dwa wygrane turnieje GP. Dodam, że zawodnik "Byków" w finałach meldował się aż 20 razy.


W Lesznie "Mały" był bardzo bliski wygranej. Po niesamowitej akcji na wyjściu z pierwszego łuku drugiego okrążenia byłem niemal pewien, że Hampel wywiezie zwycięstwo do mety. To zazwyczaj on, a nie Gollob słynął z nieprawdopodobnego opanowania i stalowych nerwów. Teraz jednak popełnił błąd, który wykorzystał Tomasz. "Chudy" nie byłby sobą, gdyby nie popuścił wodzy fantazji i dowiózł w normalnym stylu zwycięstwo. Przekombinował. Wynoszącego się na szeroką Golloba minął Holder, a jeszcze na pierwszym łuku „Aussie” był ostatni. Paradoks, jakich jednak nie brakuje.

Holder jechał w całych zawodach poprawnie, ale nie widziałem w jego jeździe jakiegoś błysku. Wydaję mi się, że nie zrobił niczego specjalnego, żeby wygrać tą imprezę. Był po prostu do bólu solidny i w finale uśmiechnęło się do niego szczęście. Australijczyk przez trzy okrążenia podążał optymalną ścieżką i był dość szybki, korzystał z błędów rywali.

Wracając jednak do Hampela. By został mistrzem świata musi wygrywać finałowe wyścigi Grand Prix, takie jak ten w Lesznie. Współczesny cykl zdecydowanie różni się od tego, w którym startowali Loram, Hamill, Rickardsson, Sullivan, Screen, bracia Karlssonowie czy obecny IMŚ, Greg Hancock. Ten pierwszy został najlepszym żużlowcem globu, nie wygrywając ani jednej rundy. Wystarczyło być po prostu solidnym, bo rund było tylko sześć. Teraz przy dwunastorundowym systemie nie ma po prostu takiej możliwości.

Zejdźmy już może jednak z tematu wyścigu finałowego i zawodników w nim występujących, bo mnie po ludzku ujęła jazda Przemka Pawlickiego. Junior leszczyńskiej Unii wyjechał na tor bez żadnych kompleksów. Pawlicki przywiózł dwie trójki i wydawało się, że będzie rozdawał karty w ostatnim turnieju na "Smoku". No właśnie, ale byłoby zbyt pięknie, gdyby nie zapłacił frycowego. Druga część zawodów była w jego wykonaniu już słabsza. Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnim wyścigu, gdyby udało się przywieźć za plecami Jonssona, to właśnie Przemek znalazłby się w półfinałach, ale popełnił błąd. W takich zawodnikach jest przyszłość naszego speedway'a. Trzeba dać im szansę. Niech w Toruniu jedzie Pulczyński, w Gorzowie Zmarzlik. Oczywiście jeśli zasłużą i będą w dobrej formie. Dlaczego jednak mamy stawiać na ciągle oklepane nazwiska, które w cyklu mogły się sportowo utrzymać. Dajmy się pokazać młodym. Czas pokaże, czy tą szansę wykorzystają!

sobota, 24 marca 2012

SpeedwayStars.pl – wiesz więcej

Interesujesz się sportem żużlowym? Pasjonuje Cię ryk silników i zapach spalanego oleju? Chcesz wiedzieć więcej o rozgrywkach na najwyższym sportowym poziomie? Ten portal jest dla Ciebie.


Żużlowe kompendium mistrzostw świata!!!
 

 Serwis internetowy SpeedwayStars.pl to wspaniałe źródło wiedzy. Swoim zakresem obejmuje rozgrywki o tytuł najlepszego jeźdźca globu. Zaczynając od pionierskich lat przedwojennych, które swój początek datują na rok 1929 pod nazwą Star Championship, na najświeższych doniesieniach kończąc.

Portal jest swoistą pigułką wiedzy składającą się z siedmiu działów tematycznych. 

Pionierzy – lata 20te i 30te XX wieku, pionierzy przecierają szlaki czarnego sportu.  Dział prezentuje dokładne wyniki poszczególnych rozgrywek wraz z krótkimi opisami, filmikami video oraz wieloma ciekawostkami. Pozwól wyobraźni przenieść się w tamte czasy!  

Ponadto w podrozdziale zatytułowanym: Gwiazdy tamtych lat  znajdziesz dokładny opis zawodników, którzy brylowali na torach w latach 30 i 40. Wiele ciekawostek z życia ówczesnych rycerzy speedway’a, ich codzienność i niecodzienne życiowe zakręty. 

Finały jednodniowe – przenieś się w czasie raz jeszcze. Prześledź wyniki wraz z krótkim opisem, autentycznym programem z tamtych lat oraz zapisem video.

Grand Prix – odpowiedz sobie na pytanie Jak!? doszło do reorganizacji rozgrywek, kto był pomysłodawcą, jak wyglądała droga do pierwszego historycznego Grand Prix. 

Hall of Fame – poznaj szóstkę najbardziej zasłużonych zawodników mistrzostw świata, każdy z nich zdobył minimum 10 medali, giganci speedwaya, ich recepty na sukces, ciekawostki z życia oraz kariera w liczbach.

Polski Akcent – poznaj drogę na szczyt każdego zawodnika od Antoniego Woryny do Jarosława Hampela.  Szczegółowy zapis wyjęty z życia wielkich Polaków. Poznaj ich historię, bądź dumny.

Zobacz również wszystkie występy Polaków w finałach jednodniowych oraz grand prix, do wyboru masz dwa rodzaje statystyk: rok po rok lub alfabetyczny spis występów Polaków.

Statystyki – Zobacz, które państwo zdobyło najwięcej medali, który zawodnik posiada najwięcej krążków i ilu zawodnikom udało się zdobyć upragniony medal.  Zobacz spis wszystkich zawodników, którzy wystąpili w finałach jednodniowych. Prześledź z entuzjazmem statystyki klasyfikacji generalnej Grand Prix od roku 1995! 

Ciekawostki –zobacz na jakich maszynach zdobywano medale, zobacz okładki wszystkich programów finałów jednodniowych oraz ciekawostki, których jeszcze nie zdążyłeś odkryć we wcześniejszych działach.

                                     

Serwis SpeedwayStars.pl z pasji do tego pięknego sportu oferuje stałym bywalcom portalu udział w typowaniu poszczególnych rund Grand Prix. Wystarczą cztery minuty poświęcone przed każdą zbliżającą się rundą.  Dla wytrwałych i najlepszych nie lada nagroda! Trzech najlepszych typerów otrzyma bilet na jedną z polskich rund grand prix. Udział w zabawie jest całkowicie darmowy. Daj sobie szansę, sprawdź się z najlepszymi.
Odwiedź portal już dziś!!!

niedziela, 26 lutego 2012

Puchar PZKosz: Zabójcze trójki Śląska


Niespotykaną skutecznością rzutów za trzy punkty popisali się w finałowym spotkaniu o Puchar PZKosz zawodnicy Śląska Wrocław. Podopieczni Rafała Kalwasińskiego w całym spotkaniu trafiali zza linii 7.24 m aż dziesięciokrotnie przy dwudziestu próbach, co daje niesamowitą skuteczność 50%. Ich rywale koszykarze miejscowej Stali Ostrów Wielkopolski byli bezradni. Mecz zakończył się wygraną wrocławian 83:70.

Zawodnicy Śląska już dzień wcześniej imponowali skutecznością rzutów dystansowych. W niezwykle emocjonującym pojedynku ze Startem Gdynia, Adrian Mroczek-Truskowski i spółka trafili celnie 13 rzutów na 28 prób (48%). Nie inaczej było w niedziele, kiedy ponownie trafiali Kowalski, Mroczek-Truskowski, Kulon i Grygiel. 

Spotkanie ułożyło się po myśli Śląska już od początku. Po kilku udanych akcjach Artura Grygiela i trójkach Adriana Mroczka-Truskowskiego zawodnicy z Wrocławia prowadzili 18:3. Trzeba jednak przyznać, że ofensywne poczynania wrocławian nie były zbytnio ograniczane przez obronę Stali, która tego dnia była wyjątkowo dziurawa. Gracze z Ostrowa Wielkopolskiego na parkiecie prezentowali się niezwykle ospale, tak jak gdyby zwycięstwo z Open Florentyną Pleszew było szczytem ich możliwości.

Zryw ostrowian miał miejsce na początku trzeciej kwarty, kiedy to celnie trafiali Jakub Dryjański i Wojciech Szawarski. W kolejnej akcji faulowany był Marcin Dymała i odżyły nadzieje kibiców "Stalówki" na zwycięstwo. Ulubieniec ostrowskiej publiczności zmarnował jednak dwa rzuty wolne. Wykorzystali to wrocławianie, którzy po punktach Hyżego, Glapińskiego i dwóch trójkach Mroczka-Truskowskiego powiększyli przewagę z trzech do trzynastu oczek. 

Zawodnicy Stali do wrocławian zbliżyli się jeszcze dwa razy. Na początku czwartej kwarty, po trójce Wojciecha Szawarskiego zrobiło się 58:55, a na 5 minut przed końcem było 69:63. Wtedy to miała miejsce kolejna seria punktowa wrocławian. Gwóźdź do trumny ostrowian wbił efektownym wsadem Paweł Bochenkiewicz, a złudzeń trójką poprawił późniejszy MVP spotkania Marcin Kowalski

sobota, 25 lutego 2012

Puchar PZKosz: Dwa niesamowite spotkania w Ostrowie


Wielu emocji dostarczyły kibicom półfinałowe spotkania turnieju Final Four o Puchar PZKosz. W obu meczach walka o końcowy triumf toczyła się do ostatnich sekund. Zwyciężały drużyny, które wcale nie były faworytami. Awans do finału Stali Ostrów jest małą niespodzianką, ale fakt, że o puchar zagrają jutro koszykarze Śląska Wrocław trzeba już rozpatrywać w kategoriach sensacji. 

Start Gdynia - Śląsk Wrocław 89:93

Trzeba przyznać, że sam we wczorajszej analizie poddawałem w wątpliwość możliwość wygranej Śląska w pierwszym półfinale, w którym ich rywalami była drużyna Startu Gdynia. Wicelider drugoligowych rozgrywek był osłabiony brakiem swojego kapitana, a zarazem podstawowego rozgrywającego, Grzegorza Mordzaka. Fakt ten na pewno wpłynął na organizację gry gdynian, gdyż w ich poczynaniach, zwłaszcza w końcowych fragmentach spotkania było dużo chaosu. Na rozegraniu wymiennie występowali Karol Szpyrka i Piotr Śmigielski. Gra nieco lepiej wyglądała pod skrzydłami tego pierwszego, ale ten drugi wprowadzał nieco dynamiki w poczynania podopiecznych trenera Pawła Turkiewicza.

Pierwsza kwarta nie zwiastowała jednak niczego nadzwyczajnego, gdyż została wygrana jedenastoma punktami przez gdynian. Później do ofensywy przeszli gracze Śląska, którzy poderwali się w drugiej części gry, dzięki dobrym akcjom podkoszowych - Mirosława Łopatki i Radosława Hyżego. Świetna gra doświadczonego duetu spowodowała, że do przerwy wrocławianie przegrywali tylko czterema oczkami. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, a szala zwycięstwa raz przechylała się raz w jedną stronę, raz w drugą.

Na trzy minuty przed końcem do remisu po 85 rzutem za trzy punkty doprowadził Adrian Mroczek-Truskowski. Ten zawodnik oprócz swojej specjalności, czyli rzutów dystansowych, pokazał również spore umiejętności w grze defensywnej, gdzie ograniczył poczynania ofensywne lidera Startu, Mateusza Kostrzewskiego. Gwoździem do trumny gdynian okazała się trójka z rogu parkietu Norberta Kulona. Młody zawodnik po chwili wykorzystał jeszcze jeden z dwóch rzutów wolnych i sprawa zwycięstwa była w zasadzie rozstrzygnięta. Najbardziej wartościowym graczem spotkania został wybrany Radosław Hyży. Doświadczony podkoszowy był w tym spotkaniu w zasadzie wszędzie. Przede wszystkim jednak zagrał na wysokiej skuteczności (61,1% z gry), zdobywając przy tym 27 punktów.

BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski - Open Florentyna Pleszew 71:63

Po odpadnięciu Startu z miejsca głównym faworytem do końcowego triumfu stali się koszykarze Open Florentyny Pleszew. Nie potwierdziły tego pierwsze minuty spotkania, bo to ostrowianie lepiej weszli w pojedynek, prowadząc 11:3. Gdy z parkietu zszedł Marcin Dymała, gra ostrowian stała się statyczna, a Mariusz Matczak nie po raz pierwszy potwierdził, że rola rozgrywającego w zespole z dużymi aspiracjami chyba go przerosła. Koszykarze Stali nie zdobyli punktów przez blisko 5 i pół minuty, co pozwoliło Openowi dogonić ich i wyjść na blisko 8 punktów przewagi.

Podopieczni Mikołaja Czai nie zamierzali jednak załamywać rąk. Zresztą sam trener zaryzykował i w trudnych chwilach posłał na parkiet Wojciecha Szawarskiego, który już na początku drugiej kwarty miał trzy faule. Doświadczony gracz poderwał do walki swoich kolegów, zdobywając w przeciągu 4 i pół minuty 9 punktów. Natchnieni przez swojego kapitana koszykarze Stali szybko odrobili straty i po przerwie przeszli do kontrataku. Do dobrze grających wcześniej Dymały i Szawarskiego dołączył Łukasz Olejnik wraz z Jakubem Dryjańskim i zespół Openu znalazł się w dużych kłopotach. 

Kluczowe dla losów derbowego pojedynku okazało się nieodpowiedzialne zachowanie Marcina Stokłosy. Lider pleszewskiej ekipy od początku spotkania zdawał się być przytłoczony derbową atmosferą i swoim zachowaniem dawał podstawy do odgwizdania przeciwko niemu przewinienia technicznego. Tak też się stało po faulu Stokłosy na Marcinie Kałowskim. Playmaker gości nie mógł pogodzić się z taką interpretacją arbitrów i w wyraźny sposób kwestionował ich decyzję. Za tego typu zachowanie został nagrodzony faulem technicznym, a że było to jego odpowiednio czwarte i piąte przewinienie, to resztę meczu Stokłosa musiał oglądać z wysokości ławki rezerwowych.

Podbudowanie ostrowianie na siedem minut przed końcem wygrywali 60:51. Wydawało się wówczas, że nic nie będzie w stanie odebrać im pewnego zwycięstwa. Wtedy jednak przypomniał o sobie zastępujący na Stokłosę na parkiecie Sławomir Buczyniak. Rozgrywający Openu najpierw trafił za trzy punkty, a później udanie trafił za dwa i zniwelował stratę gości do trzech punktów. W trudnej dla ostrowian chwili, dwie dwójkowe akcje Marcina Dymały i Łukasza Olejnika zakończyły się trafieniami za trzy punkty tego drugiego, co podcięło skrzydła pleszewianom. Podopiecznym Andrzeja Kowalczyka nie starczyło już czasu, by odrobić straty.

Niedzielny finał będzie ciekawym widowiskiem. Wydaje się jednak, że w takiej sytuacji ostrowscy kibice nie pozwolą swoim ulubieńcom na oddanie pucharu w ręce wrocławian. Specyficzna hala oraz fanatyczni kibice będą na pewno niezaprzeczalnymi atutami w walce ze Śląskiem. Pod względem koszykarskim wrocławianie są również mniej groźnym zespołem niż Open. Kwestią otwartą jest to, w jaki sposób sobotni pojedynek zniosą podstawowi zawodnicy Stali. Aż czterech z pięciu zawodników pierwszej piątki spędziło na parkiecie ponad 30 minut. 

piątek, 24 lutego 2012

Puchar PZKosz: Analizujemy szanse drużyn


W sobotę i niedzielę w hali Klubu Sportowego Stal rozgrywany będzie turniej Final Four Pucharu PZKosz Mężczyzn. W turnieju finałowym wystartują ekipy Startu Gdynia, Open Florentyny Pleszew, Śląska Wrocław i BM Węgiel Stali Ostrów Wielkopolski. Stawka jest niezwykle wyrównana i ciężko wskazać faworyta całej imprezy, postaramy się jednak zanalizować szanse wszystkich drużyn na końcowy triumf.

Start Gdynia
Droga do finału:
Korsarz Gdańsk - Start Gdynia 78:82
SMS PZKosz Władysławowo - Start Gdynia 59:96
Start Gdynia - AZS Radex Szczecin 83:58
NOVUM Lublin - Start Gdynia 68:76

Największa gwiazda:
Mateusz Kostrzewski
Pomimo, że w rozgrywkach o Puchar PZKosz Mateusz Kostrzewski nie był najlepszym zawodnikiem Startu Gdynia, to niewątpliwie jest on największą gwiazdą nadmorskiej drużyny, co potwierdzają statystyki ze spotkań ligowych. Dla popularnego "Kostka" gra w rozgrywkach tego typu to nie pierwszyzna. Zawodnik był bowiem w szerokim składzie Asseco Prokomu Gdynia i w ostatnich dwóch latach pojawiał się epizodycznie w meczach PLK i Euroligi. Na stałe grał jednak w rezerwach gdynian, które występowały w pierwszej i drugiej lidze. Z Kostrzewskim trenerzy reprezentacji młodzieżowych wiązali duże nadzieje. Koszykarz pojawiał się w kadrach U18 i U20. Jak dotychczas nie zrobił jednak oszołamiającej kariery. Zwłaszcza, że w PLK występują teraz dużo młodsi - Mateusz Ponitka, Przemysław Karnowski, Jakub Koelner czy Piotr Niedźwiedzki. Nie przeszkadza mu to jednak w bardzo dobrych występach na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. 

Szanse na zwycięstwo
Gdynianie, przynajmniej na papierze, wydają się być głównym faworytem do zwycięstwa w turnieju Final Four o Puchar PZKosz. W półfinale los oszczędził Start Gdynia. Rywalami trójmiejskiego zespołu będą koszykarze Śląska Wrocław, którzy powinni być najbardziej wygodnym przeciwnikiem dla podopiecznych Pawła Turkiewicza. Co prawda, wrocławianie prowadzą w swojej grupie drugiej ligi, ale zarówno Stal (własna hala i kibice) jak i Open (kibice i skład) są na tym terenie mocniejszymi zespołami. Start dysponuje też najszerszą ławką rezerwowych. Są na niej również zawodnicy z bogatą przeszłością, również w najwyższej klasie rozgrywkowej, dlatego granie dzień po dniu nie powinno sprawiać im problemów. Śląsk może przeciwstawić się gdynianom pod koszami, ale na obwodzie zdecydowanie silniejszym zespołem jest Start. Porównywalną siłą rażenia graczy na pozycjach 1-3 dysponuje tylko Stal Ostrów, jednak tam słabiej wygląda gra podkoszowych.

WKS Śląsk Wrocław 

Droga do finału:
WKS Śląsk Wrocław - MCKiS TERMO-REX SA Jaworzno 86:41
DORAL ZETKAMA NYSA Kłodzko - WKS Śląsk Wrocław 56:94 
WKS Śląsk Wrocław - MKS Dąbrowa Górnicza 66:64
WKS Śląsk Wrocław - Rosa Radom 93:71

Największa gwiazda:
Radosław Hyży
Hyży to zawodnik, któremu nikomu nie trzeba zbytnio przedstawiać. Niezwykle barwny koszykarz, grający w ostatnich latach nie tylko w Polsce. W swojej karierze występował we Francji i Czechach. W tym drugim kraju był niezwykle ceniony, jako zawodnik od tzw. czarnej roboty. Teraz w drugiej lidze musi nie tylko zbierać i blokować, ale też rzucać, co zawsze było jego piętą achillesową. W nowej rzeczywistości kapitan Śląska odnalazł się jednak zaskakująco dobrze. W rozgrywkach o Puchar PZKosz notuje średnio 8 punktów przy blisko 57% skuteczności. 

Szanse na zwycięstwo
Największym atutem WKS-u w starciu ze Startem Gdynia będą kibice. Do Ostrowa Wielkopolskiego przyjazd zapowiedziała spora grupa wrocławskich kibiców. Ich doping może ponieść koszykarzy do bardzo dobrej gry. W ekipie z Wrocławia, oprócz wcześniej opisywanego Hyżego kluczowe role grają Mirosław Łopatka i Adrian Mroczek-Truskowski. Ten pierwszy zapewnia Śląskowi w każdym spotkaniu kilkanaście punktów i zbiórek. Jednak gra przeciwko drugoligowym centrom, to nie to samo, co pojedynek z młodym Tomaszem Nowakowskim czy zdecydowanie bardziej mobilnym Tomaszem Andrzejewskim. W grze Łopatki widać już upływ lat i brak dynamiki. Te dwa aspekty mogą zadecydować, o tym że center Śląska nie poradzi sobie w walce z podkoszowymi Startu. Z kolei Mroczek-Truskowski to najlepszy strzelec wrocławian. Co ciekawe, w rozgrywkach pucharowych celniej rzuca za trzy punkty niż za dwa!

Open Florentyna Pleszew

Droga do finału:
KS AZS AWF Katowice - Open Florentyna Pleszew 61:65
Open Florentyna Pleszew - AZS Politechnika Poznań 101:73
Open Florentyna Pleszew - KING Wilki Morskie Szczecin 94:73
PWiK Piaseczno - Open Florentyna Pleszew 86:99

Największa gwiazda:
Wojciech Żurawski
Gracz, który niewątpliwie robi różnicę na drugoligowych parkietach. Z rywalami z tego szczebla rozgrywkowego Open Florentyna mierzyła się też w rozgrywkach o Puchar PZKosz, dlatego też Żurawski, to center pleszewian zdecydował o zwycięstwie w spotkaniach z AZS AWF-em Katowice i w Piasecznie. Koszykarz z Pleszewa regularnie notuje na swoim koncie double-double. W spotkaniu z ostrowską Stalą, pojedynek "Żurka" z Jakubem Dryjańskim może być kluczowy dla losów spotkania. Ten drugi ma inklinację do popełniania przewinień, a w Stali brak jest klasowego zmiennika na pozycji centra.

Szanse na zwycięstwo
Pleszewian czeka ciężkie spotkanie półfinałowe z ostrowską Stalą. Jak wiadomo pojedynki derbowe rządzą się zwykle własnymi prawami. Nie inaczej powinno być tym razem. Spotkania w fazie play-off przed rokiem były świetnymi widowiskami, dlatego bilety na półfinałowy mecz Stal-Open rozeszły się już we wtorkowe popołudnie. Pleszewianie będą mieli przewagę nad Stalą na pozycji rozgrywającego i centra. Są to w koszykówce newralgiczne pozycje. Miejscowi zawodnicy na pewno przeciwstawią się Openowi ambicją i wolą walki. Czy to jednak wystarczy do pokonania pleszewian, którzy w tym sezonie wygrali już 23 razy i nie przegrali jeszcze żadnego spotkania?

BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski

Droga do finału:
BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski - POLOmarket Sportino Inowrocław 74:65
Basket Piła - BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski 63:94
BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski - Alba Chorzów 81:50
BM Węgiel Stal Ostrów Wielkopolski - SKK Siedlce 78:65

Największa gwiazda:
Marcin Dymała
W ostatnich tygodniach na lidera zespołu z Ostrowa Wielkopolskiego wyrósł Marcin Dymała, który początek sezonu miał nieco słabszy. Rozgrywający Stali świetną passę rozpoczął meczem z Śląskiem Wrocław przed miesiącem. Dymała kontynuuje dobre występy do dzisiaj i niewątpliwie będzie kluczowym zawodnikiem w spotkaniu z Open Florentyną Pleszew. Tego, że spotkania z rywalem zza między nakręcają go podwójnie nie trzeba nikomu tłumaczyć, wystarczy zobaczyć niesamowity rzut popularnego "Dymka" sprzed dwóch lat, kiedy równo z syreną końcową dał zwycięstwo swojemu zespołowi przeciwko naszpikowanemu gwiazdami zespołowi Openu.


Szanse na zwycięstwo
Wydaje się, że szanse Stali na równie trzeba ocenić z Open Florentyną Pleszew. Półfinał powinien być niezwykle zacięty, ale może być też bardzo wycieńczający, zwłaszcza że Stal nie dysponuje zbyt szeroką ławką rezerwowych. Sporo zależeć będzie od doświadczonych Łukasza Olejnika, Jakuba Dryjańskiego czy Wojciecha Szawarskiego. Dużo do udowodnienia działaczom z Pleszewa ma Marcin Kałowski, którego odejście z pleszewskiego klubu odbyło się nie do końca na dżentelmeńskich zasadach. Coraz odważniej do zespołu wchodzi młody Mateusz Zębski. O Dymale juz wspomniałem wyżej. Jedynym nieudanym elementem tej układanki jest Mariusz Matczak. Były rozgrywający Sudetów Jelenia Góra miał być sporym wzmocnieniem, tymczasem jest dużym rozczarowanie. Czy ta mieszanka doświadczenia z młodością, przy wsparciu kibiców i specyficznej hali może dać sukces?