niedziela, 29 lipca 2012

Londyn - Day 2 (Mission possible)


Jest 3 set spotkania pomiędzy Hiszpanami - Davidem Ferrerem i Feliciano Lopezem a naszym eksportowym deblem Fyrstenberg/Matkowski. Po 6 w gemach. Decydujący moment spotkania. Serwuje Matkowski, którego podanie jest uważane za jedno z najlepszych w tourze. Polak dotychczas w tym spotkaniu nie został przełamany, ani razu nie było też breaka dla rywali przy jego serwisie. Wydaję się niemożliwe, by Hiszpanie wygrali tego gema. Tymczasem Ferrerowi wychodzą dwa wspaniałe backhandy, a Lopez zagrywa życiowego passing shota. 7-6 dla Hiszpanów. Udanie serwują na mecz. Mamy o jedną szansę medalową mniej. A to tenis właśnie.

Fyrstenberg z Matkowskim przed Igrzyskami zapowiadali, że do Londynu lecą po medal. Mało kto wierzył w ich optymistyczne zapowiedzi, bo turniej odbywa się na wimbledońskiej trawie, gdzie w ostatnich latach Polacy prezentowali się tragicznie. Ich najlepszy występ to 3 runda w 2010 roku. W tym było już jednak znacznie gorzej. Nasz eksportowy debel zakończył przygodę z Wimbledonem na pierwszej rundzie. Przed tym prestiżowy turniejem czwarty debel świata poniósł również porażki w Londynie (turniej na Queensie) i Eastbourne.

Wydawało się więc, że Igrzyska Olimpijskie będą idealną szansą do przełamania złej passy. Losowanie  nie było łaskawe, bo Fyrstenberg z Matkowskim trafili na Davida Ferrera i Feliciano Lopeza. Dwóch singlistów, a przeciwko nim zazwyczaj gra się trudno. Zwłaszcza, że drugi z nich ma świetne predyspozycje do gry podwójnej. W turnieju olimpijskim słabeuszy jednak nie ma. Wszystko przez to, że w drabince znajdują się tylko 32 pary deblowe. O tym, że nawet w pierwszej rundzie nie ma łatwych meczów przekonali się brytyjscy faworyci do medali, bracia Murray'owie oraz Ross Hutchins z Colinem Flemingiem. 

Mecz z Hiszpanami nie toczył się po myśli naszego debla, bo przez 2,5 seta fantastycznie dysponowany był Feliciano Lopez. Pogromca Łukasza Kubota w wimbledońskim turnieju sprzed roku grał pewnie w każdym elemencie tenisowego rzemiosła. Popsuł nieco końcówkę drugiego seta, kiedy przy meczbolu dla Hiszpanów nie zagrał agresywniej. Nie można go jednak za to winić, bo to Fyrstenberg i Matkowski wyrwali zawodnikom z Półwyspu Iberyjskiego drugą partię, wygrywając od stanu 6:5 w tie-breaku trzy punkty z rzędu.

W trzecim secie nieznaczną przewagę posiadali Polacy. Przy serwisie Ferrera mieli nawet break pointa, którego jednak nie wykorzystali. To zemściło się w sytuacji opisanej przeze mnie we wstępie. Misja niemożliwa do wykonania, okazała się możliwa. Wówczas wyszedł spokój Davida Ferrera, który przez większą część spotkania był zdecydowanie słabszy od swojego kolegi. W kluczowym momencie posłał dwa fantastyczne backhandy. Gra w końcówkach spotkań cechuje wielkich graczy, a takim niewątpliwie jest Ferrer. 

Fyrstenberg z Matkowskim ponownie zawiedli na dużym turnieju. Nie można tłumaczyć się, że nic się nie stało, bo stało się. Polacy po raz kolejny nie udźwignęli presji. Można tłumaczyć się, że Ferrer z Lopezem postawili trudne warunki, ale na pewno byli zawodnikami do pokonania. 

PS: Odpadły też po pięknej walce Klaudia Jans-Ignacik z Alicją Rosolską. Polki wylosowały trzeci debel świata, Maria KirilenkoNadia Petrova. Walczyły 2,5 h. Zadecydował podwójny błąd Rosolskiej, który pozwolił Rosjankom odskoczyć na 3-1 w decydującej partii. Wielkie brawa należą się jednak za pierwszego seta, kiedy Polki z 1-5 wygrały 7-6.

PS 2: To, co wyprawiał na Korcie Centralnym Alejandro Falla budzi szacunek. Kolumbijczyk w drugim secie dwa razy wychodził ze stanu 0-40. Nic nie robił sobie z prowadzenia Federera 5-3 i trzech piłek meczowych. Falla wytrzymał presję i wygrał tą partię 5-7. W trzecim secie nie zdołał jednak sprawić sensacji i wyeliminować Szwajcara. Mimo wszystko zapisał się w pamięci kibiców na długo.

sobota, 28 lipca 2012

Londyn - Day 1



Euro 2012, Wimbledon, kilka pomniejszych imprez, a na Speedworld.pl była cisza. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeprosić czytelników i przyrzec, że przez osiem dni mojego pobytu w Londynie będę starał się publikować na koniec dnia swoje odczucia (nie mogę konkurować z ludźmi, którzy pracują tu jako media i są akredytowani, ale może zauważę coś, co im umknęło). W końcu największa impreza czterolecia  zobowiązuje.

Do Londynu wyleciałem po 16 z Poznania. Żyjąc jeszcze trochę wczorajszym spotkaniem Lecha Poznań z azerskim Khazarem Lenkoran nie zdawałem sobie sprawy jak wielki paraliż komunikacyjny pociąga za sobą tego typu impreza. Samolot nie wyleciał planowo z portu na poznańskiej Ławicy, ale został opóźniony o blisko 30 minut, bo wieża kontrolna nie dawała zgody na wzbicie się w powietrze z powodu zbyt dużego ruchu na niebie.

Dlatego też tym większe było moje zdziwienie, kiedy znalazłem się na lotnisku Stansted. Cisza, spokój, w zasadzie zero jakichkolwiek przesłanek, że za kilka godzin ma się odbyć ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich. O odbywających się IO przypominali dopiero wolontariusze, którzy przy wyjściu z portu rozdawali mapy Londynu oraz metra. 

O ile na lotnisku dało się wyczuć spokój, to już w zatłoczonym metrze niekoniecznie. Dużo ludzi, tłok, ogólnie mało komfortowe warunki, ale jestem przygotowany, że to dopiero przedsmak przed jutrem, kiedy ruszy większość najbardziej obleganych przez kibiców dyscyplin.

Pisząc ten tekst trwa jeszcze ceremonia otwarcia londyńskich Igrzysk. Naprawdę jestem pod dużym wrażeniem tego, co wymyślili organizatorzy piątkowego show. Nigdy nie przykładałem większej wagi do tego typu ceremonii, ale ta w stolicy Wielkiej Brytanii nad wyraz mi się podoba. Nie zabrakło elementów historycznych, efektownych skoków z helikoptera. Czekam tylko, kiedy w niezwykle efektowny sposób dotrze na Stadion Olimpijski David Beckham. Ponoć "Becks" płynie motorówką w kierunku kluczowej areny IO.

Prawdziwe emocje rozpoczną się w sobotę. Ten dzień spędzę na bardzo dobrze mi znanych kortach Wimbledonu. Nieco zmienił się wystrój, ale to cały czas ten sam obiekt. Po raz trzeci dane mi będzie zasiąść na korcie centralnym i podziwiać największe gwiazdy tenisa - Tomas Berdych, Serena Williams, Roger Federer i Karolina Woźniacka zagrają na arenie głównej. Dla mnie priorytetem będą jednak występy Urszuli Radwańskiej i Łukasza Kubota. Więcej szans na awans do kolejnej rundy daje młodszej z sióstr Radwańskich, ale Kubot też na londyńskiej trawie nie jest bez szans w starciu z bułgarskim Federerem, Grigorem Dimitrovem.

W sobotę wystąpią również nasze dwie pary deblowe. Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska zmierzą się z Nadią Petrovą i Marią Kirilenko, a nasz eksportowy debel Fyrstenberg/Matkowski sprawdzi umiejętności Feliciano Lopeza i Davida Ferrera. Obie pary czeka ciężka przeprawa.

See you soon :)