poniedziałek, 24 lutego 2014

Męczennica narodowa

Szanuję Justynę Kowalczyk za starty olimpijskie ze złamaną stopą. Szanuję za niesamowity bieg na 10 kilometrów stylem klasycznym. Szanuję za wielką wolę walki i chęć zwycięstwa. Charakter naszej mistrzyni olimpijskiej powoduje jednak we mnie odczucie, które niegdyś miałem, gdy słuchałem Tomasza Golloba. Zarozumialstwo, przesadne poczucie własnej wartości – to cechy, których nie potrafię strawić u sportowców. Szacunek bowiem zdobywa się, a nie o niego żebrze. Gollob to zrozumiał, Kowalczyk jest na razie daleko w lesie.

Mistrzyni olimpijska powodów do martyrologii przed Igrzyskami Olimpijskimi i w ich trakcie miała wiele. Najpierw chodziło o zamieszanie wokół jej złamanej stopy, później o krytykę startu w biegu łączonym na 15 kilometrów. Kowalczyk podkreślała, że to jej sprawa, że to ona podejmuje suwerenne decyzje, których nikt nie ma prawa komentować.

Sportowy świat tak jednak nie działa. Nie można spijać tylko śmietanki, być na piedestale, gdy się wygrywa. Trzeba przyjąć słowa krytyki, kiedy przychodzą porażki. Jest też drugie wyjście: po prostu nie słuchać dziennikarzy, ekspertów, czytać komentarzy kibiców. Kowalczyk to doświadczona zawodniczka i powinna to wiedzieć. Ona zrobiła jednak najgorsze, co można – zaczęła z krytykującymi ją osobami walczyć.

Oberwało się więc prezesowi Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniuszowi Tajnerowi i komentatorowi Eurosportu, Bogdanowi Chruścickiemu. Temu drugiemu często zdarza się pleść androny, ale w tym przypadku miał akurat racje. Upadek Kowalczyk w biegu na 15 kilometrów niewiele zmienił. Justyna i tak w takiej dyspozycji nie miałaby szans na medal.

Nasza biegaczka narciarska sportowo się obroniła. Zdobyła bowiem w świetnym stylu złoty medal na 10 kilometrów stylem klasycznym. Niesmak jednak pozostanie, bo ja z Igrzysk Olimpijskich w Soczi nie zapamiętam tylko tego wspaniałego momentu, ale też całą negatywną otoczkę, którą wokół siebie wytworzyła Kowalczyk. A to przecież jeszcze nie koniec, bo za chwilę może dojść do kolejnych przepychanek na linii dziennikarze – Justyna Kowalczyk. Wszystko przez niejasną przyszłość naszej biegaczki, a Justyna wtrącania do własnego podwórka nie znosi przecież od dziecka.

HUBERT BŁASZCZYK
TWITTER: @hubertblaszczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz